- Strona główna
- /
- Aktualności
- /
- Dzień Podchorążego w Szkole Orląt w czasie pandemii
Dzień Podchorążego w Szkole Orląt w czasie pandemii
Jakże inaczej będzie przebiegał ten szczególny dzień w życiu podchorążych dęblińskiej Alma Mater, w porównaniu z wcześniejszymi latami.
Będzie przekazanie kluczy do uczelni, władzy najważniejszym osobom funkcyjnym łącznie z komendantem-rektorem. Nie będzie uroczystości na placu garnizonowym wieczorem z zapalonymi pochodniami; nie będzie fajerwerków, inscenizacji historycznych z zajęcia przez podchorążych ze szkoły piechoty 29 listopada 1930 roku Belwederu, balu podchorążych w Pałacu Jabłonowskich czy biesiady z udziałem zaproszonych studentek z uczelni Lublina czy Krakowa. Wszystkiemu winien koronawirus!
Podchorążowie nie zapomnieli o swoich poprzednikach z Uczelni – stąd świeże kwiaty w tym dniu pod Pomnikiem Bohaterskim Lotnikom Dęblińskiej Szkoły Orląt i Tablicą Pamięci gen. Andrzeja Błasika (promocja 1985r.). Większość imprez z programu odbywać się będzie on-line.
Oto jak wspomina organizację i przebieg Dni Podchorążego ich organizator i uczestnik w normalnych latach 2009-2013, jednocześnie wyróżniający się w nauce – wówczas podchorąży Szkoły Orląt – por. pil. mgr inż. Marcin FERTYK z 8. Bazy Lotniczej w Krakowie („by czas nie zatarł i niepamięć”):
„Obchody Dnia Podchorążego w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych trwały praktycznie cały miesiąc. Szereg wydarzeń kulturalno-rozrywkowo- sportowych umilał czas studentom. Można było obejrzeć patriotyczne wystawy, koncert zespołu muzycznego, występ kabaretu, wziąć udział w zawodach piłki siatkowej, dniach otwartych Uczelni lub konkursie historycznym wiedzy o WSOSP. Odbywały się interesujące spotkania z pilotami, absolwentami, seniorami lotnictwa. Nie da się ukryć, że czas upływał w wyjątkowej dla podchorążych atmosferze. Szczególne znaczenie miały ostatnie 3 dni obchodów, podczas których działo się najwięcej. Z punktu widzenia uczestnika harmonogram ostatnich dni Obchodów Dnia Podchorążego zwykle składał się ze stałych elementów. Obchody inaugurował uroczysty Capstrzyk na placu przed pomnikiem Bohaterskim Lotnikom Dęblińskiej Szkoły Orląt. Tego samego dnia wieczorem, miała miejsce Biesiada Lotnicza, a dzień lub dwa później – uroczysty Bal Podchorążego. Sezon jesienny w Dęblińskiej Szkole Orląt zawsze kojarzył się z Obchodami Dnia Podchorążego. Dla studentów był to czas dobrej zabawy, okazji do kultywowania tradycji podchorążackich związanych nie tylko z wydarzeniami historycznymi. To także czas, w którym można zaprosić kogoś bliskiego do naszego świata, na uroczysty bal i z dumą zaprezentować się w mundurze podchorążego szkoły lotniczej. Władze Uczelni z nieukrywanym zadowoleniem podziwiali wówczas swoich podopiecznych, mieli również okazję do zaproszenia znamienitych gości oraz zaprezentowania się w pełnej krasie jako Uczelnia. Władze Uczelni podejmowały pewne ryzyko oddając organizację Obchody Dnia Podchorążego podchorążym, gdyż podchorąży – z założenia – podczas pobytu w murach Uczelni ponosi odpowiedzialność głównie za samego siebie. Tu jednak gra toczyła się o dużo większą stawkę, a odbiorcami byli nie tylko ważni goście, ale także nasi bliscy oraz koleżanki i koledzy podchorążowie. Ten ostatni punkt stanowił naszą domenę– Samorządu Studentów. Praca w Samorządzie nie należała do łatwych. Stworzyć zgrany zespół, wykorzystać potencjał każdego z członków to trudna sztuka, ale my opanowaliśmy ją do perfekcji. Każdy członek naszego zespołu robił to, w czym czuł się najlepszy. Spędzaliśmy całe dnie w Sali Samorządu układając plany, realizując je, snując nawet czasem zbyt wzniosłe marzenia. Dokładaliśmy wszelkich starań rozpracowując i dogrywając szczegóły tak ażeby efekt końcowy „zwalił z nóg” wszystkich uczestników.
Te rozmyślania często prowadziły nas w obszary, do których dotąd podchorążowie nie zaglądali. Cały proces, mimo że trwał prawie 3 miesiące i był bardzo wyczerpujący, był dla nas jednakże niezwykle satysfakcjonujący i pouczający. Organizacja obejmowała cały szereg aspektów, mnóstwo wątków, mniejszych wydarzeń, które składały się na całość Obchodów. Każde zadanie musiało mieć swojego organizatora, a na samym końcu musiał być ktoś, kto spajał to wszystko.
Przygotowania do Obchodów Dnia Podchorążego, co roku, rozpoczynały się dużo wcześniej. Z roku na rok byliśmy bogatsi o nowe doświadczenia i wiedzieliśmy, że czas odgrywa kluczową rolę. Nie da się ukryć, że środki otrzymywane z Uczelni nie wystarczały na pokrycie wszystkich kosztów, co roku wyruszaliśmy w Polskę w poszukiwaniu firm, organizacji oraz instytucji, które wspierały to wydarzenie. Ku naszemu zdziwieniu, chętnych było wielu. Zawsze byliśmy ciepło przyjmowani, wysłuchiwani i wpierani w mniejszy lub większy sposób, ale dzięki temu wydarzenie mogło przybierać należytą mu formę. Projektowaliśmy i wykonywaliśmy, często ręcznie, zaproszenia na Obchody Dnia Podchorążego dla gości honorowych, podchorążych i ich osób towarzyszących, plakaty promujące nasze wydarzenie Planowaliśmy noclegi, transport, menu, części artystyczne. Było tego całe mnóstwo.
Przydzielaliśmy do poszczególnych wydarzeń osoby, które budowały swoje własne podzespoły, wykorzystując ludzi nie tylko chętnych do pracy, ale także kreatywnych, otwartych na nowe pomysły, zdolnych do współpracy. Gdy wizja obchodów istniała już w naszych głowach klarowna i zgodna, przygotowaliśmy odpowiednie pisma i dopełnialiśmy wszelkie kwestie formalne. Muszę przyznać, że wsparcie Rektora-Komendanta, Kanclerza, Kwestora czy innych osób zaangażowanych było bardzo duże. Pozostawiali nam w wielu kwestiach wolną rękę i ufali nam, że zrealizujemy to zadanie. Jestem przekonany, że zawsze mieli plan awaryjny, jednak dopóki wszystko przebiegało zgodnie z naszymi założeniami, pozwalali nam działać, za co bardzo im dziękuję. Wypływaliśmy na szerokie wody i tylko od nas samych zależał sukces. Czy dopełnimy tradycji? Czy koledzy podchorążowie będą się dobrze bawić? Czy goście będą zadowoleni? W końcu, czy Komendant i Władze Uczelni będą z nas odrobinę dumni, że daliśmy radę?
Gorący okres zaczynał się około tydzień przed Obchodami. Wcześniej, co prawda, odbywały się próby uroczystego Capstrzyku z nowymi elementami, takimi jak zmiana warty, jednak prawdziwe emocje zaczynały się wtedy, gdy nasze plany zaczynały się spełniać, gdy przyjeżdżali pierwsi goście, gdy podchorążowie szykowali się na zbiórkę. Każdy element musiał być przez nas przemyślany i dopracowany. Gdy w mroźne listopadowe popołudnie, 29 listopada, na placu pod pomnikiem Bohaterskim Lotnikom Dęblińskiej Szkoły Orląt zapalił się lotniskowy reflektor APM, wszyscy czuliśmy się wyjątkowo. Dumni i szczęśliwi uczestniczyliśmy w zbiórce, podczas której Rektor-Komendant wręczał szablę jako symbol władzy w Uczelni Honorowemu Rektorowi -Komendantowi podchorążemu wraz z Honorową Kadrą Dowódczą, która zgodnie z tradycją przejmowała „realną” władzę w Uczelni na czas Obchodów Dnia Podchorążego. Starsi koledzy zawsze tłumaczyli nam i wspominali, że Honorowa Kadra ma pewne obowiązki. Następnego dnia rano, kiedy wszyscy odsypiają jeszcze Biesiadę Lotniczą Honorowa Kadra udaje się do gabinetu Rektora-Komendanta. A tam, zgodnie z tradycją, należy opróżnić barek Komendanta (zapewne dość stara tradycja, za naszych czasów taki barek już nie istniał), a także zamówić kawę u Pani Sekretarki (z pozdrowieniami dla pani Barbary Krzyżak). Honorowi Dowódcy Kompanii i Batalionu przygotowywali wnioski o wyróżnienia, zwykle w postaci 3 dni urlopowych dla całego batalionu, a jeśli ktoś był karany – wniosek o abolicję. To symboliczne drobiazgi, ale za to miłe, czasem zabawne, na pewno podtrzymujące pewne tradycje naszych kolegów lotników z lat ubiegłych.
Pomiędzy Capstrzykiem, a Biesiadą Lotniczą odbywało się jeszcze jedno małe wydarzenie. Otóż, starsze roczniki przygotowywały niespodziankę dla najmłodszego rocznika. Zabawny tor przeszkód, kilka śmiesznych konkurencji, łyk „zupki”, ubranie OPEXa na czas, polewanie wodą przez strażaków (tak wiem mróz, trudno;)), by na koniec symbolicznie klepnąć każdego z pierwszoroczniaków tradycyjna płetwą od szybowca Bocian (na którym większość z nas wykonywała pierwsze kroki w powietrzu) i wręczyć certyfikat przyjęcia w grono podchorążych. Następnie przyjeżdżały autobusy i wyjeżdżaliśmy na Biesiadę Lotniczą. Była to impreza piwna, taneczna, urządzana poza terenem Uczelni. Wszyscy uczestnicy byli w mundurach, pokazując tym samym, że oficer (lub przyszły oficer) potrafi bawić się z klasą. Przez wzgląd na fakt, że do pewnego roku większość studentów stanowili panowie, Samorząd musiał zadbać o damskie towarzystwo na imprezie.
W tym celu wyjeżdżaliśmy na agitację do zaprzyjaźnionych uczelni do Lublina, a później także do Warszawy. Jak można się domyślać, wydarzenie cieszylo sie dużą popularnością, biorąc pod uwagę fakt, że czasami przyjeżdżały 3 autobusy dziewcząt, a wracały 2… Po otwarciu kierunków cywilnych na naszej uczelni proporcje zaczęły się zmieniać i kontunuowanie tej tradycji przestało być koniecznością. Tradycję stanowił także fakt, że pierwszy rocznik podchorążych uczestniczył w biesiadzie tylko do godziny 21:00. Po tym czasie Dowódca Kompanii organizował zbiórkę i zabierał podchorążych do Batalionu. Przed, po i w trakcie imprezy, organizatorzy cały czas trzymali rękę na pulsie i kontrolowali przebieg spotkania. To oni byli odpowiedzialni za to, aby reszta mogła dobrze się bawić do białego rana.
Ostatnim punktem Obchodów Dnia Podchorążego stanowił uroczysty Bal Podchorążego. O ile Biesiada Lotnicza to impreza luźna, o tyle Bal to już elegancka i podniosła uroczystość. Zawsze staraliśmy się nadać imprezie wyjątkowy charakter, począwszy od miejsca, przez menu, część artystyczną na oprawie kończąc. Bal zwykle odbywał się w Pałacu Jabłonowskich w Dęblinie, jednak dwa razy przyszło nam zmienić lokalizację ze względu na gruntowny remont naszego Pałacu. Zawsze jednak było to miejsce godne balu. Organizacja samego balu zawierała więcej elementów niż całe obchody. Zadbaliśmy o wystrój Sali Balowej, odpowiednie menu, zespół muzyczny, pokaz fajerwerków lub laserów o północy, drink bar, fontannę czekolady, ponczu. Miało być „na bogato”. Przez kilka lat renoma balu wśród zaproszonych gości wzrosła na tyle, że na jednym z bali gościem byli wiceminister Obrony Narodowej, 12 generałów oraz wielu znamienitych gości z sektora prywatnego wspierających nasze wydarzenie. Zaproszonych gości witał sam Gospodarz Balu – Honorowy Rektor – Komendant wraz z Honorową Kadrą Dowódczą. Zabawa trwała do białego rana, a wspomnienia pozostały z nami na zawsze.
Po zakończonych obchodach wracaliśmy do codziennego życia podchorążackiego, do ciężkiej pracy przed zimową sesją. Do nadrobienia było zwykle było sporo materiału, jednak świadomość, że po raz kolejny podtrzymaliśmy podchorążacką tradycję, dawała nam ogromną satysfakcję i siłę do dalszej wytężonej nauki.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić i podziękować za wspaniałe lata pracy w Samorządzie Studentów WSOSP moich kolegów, dziś oficerów Wojska Polskiego: kpt. pil. Damiana Puchałę, kpt. nawig. Łukasza Krzyśpiaka, por. pil. Szymona Kawalca, por. pil. Krystiana Dudka, por. Filipa Bątkowskiego, por. pil. Andrzeja Madowicza, por. pil. Kamila Mazura, ppor. pil. Mateusza Piechowskiego.
Por. pil. mgr inż. Marcin FERTYK w latach 2008-2013 pełnił funkcję zastępcy, a następnie przewodniczącego Samorządu Studentów Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Członek Senatu WSOSP w latach 2008-2013. Członek komisji senackiej ds. studentów, przewodniczący Komisji Uczelni Mundurowych Parlamentu Studentów RP w latach 2009-2010. Działacz i aktywista na rzecz społeczności WSOSP i miasta Dęblin. Organizator m. in. 2 Ogólnopolskiego Balu Podchorążego w Poznaniu, Balu Oficerskiego „Noc Mundurów” w Gdyni i organizator Obchodów Dnia Podchorążego w Dęblinie w latach 2009-2013.
Z jakiej tradycji historycznej wywodzi się to święto?
Dzień Podchorążego ustanowiono na pamiątkę wydarzeń nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku, kiedy grupa podchorążych pod wodzą Piotra Wysockiego rozpoczęła powstanie listopadowe atakiem na Belweder, siedzibę wielkiego księcia Konstantego, dowódcy armii Królestwa Polskiego. Święto to po raz pierwszy obchodzono jeszcze pod zaborami w 1908 roku w konspiracyjnej Szkole Podchorążych we Lwowie. Pod koniec I wojny w 1917 roku tradycję kontynuowała Szkoła Aspirantów Oficerskich w Ostrowi Mazowieckiej. Następne obchody zorganizowano w niezwykle uroczysty sposób już po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. W dęblińskiej Szkole Orląt od początku lat 60. ubiegłego wieku w okolicach dnia 29 listopada lub tym dniu, odbywały się uroczyste promocje oficerskie, a od lat 70. podchorążowie organizowali swoje święto.
Opracował dr R. KOZŁOWSKI
zdjęcia archiwalne: Marta Serafin- Lotnicza Akademia Wojskowa