- Strona główna
- /
- Aktualności
- /
- Bitwa nad Gandawą w 80 rocznicę ostatniej wielkiej batalii polskich skrzydeł w II wojnie światowej.
Bitwa nad Gandawą w 80 rocznicę ostatniej wielkiej batalii polskich skrzydeł w II wojnie światowej.
„Operacja Bodenplatte” – ostatnia wielka ofensywa niemieckiego Luftwaffe przeprowadzona o poranku 1 stycznia 1945 roku. Przez Brytyjczyków i Amerykanów nazywana czasem “Hangover Raid”. Czy jednak wszyscy byli rzeczywiście na kacu po upojnej sylwestrowej nocy?
Przygotowania po stronie niemieckiej trwały od kilku tygodni, ale bardzo zła pogoda nie pozwalała na przeprowadzenie operacji wcześniej.
Niemieckie dowództwo było pod ogromną presją – trwała ofensywa w Ardenach, która miała być ich ostatnią szansą na, jeśli nie wygraną, to przynajmniej dobre warunki pokoju z Aliantami. Supremacja tych ostatnich w powietrzu była absolutna. Niemieckie samoloty nie miały szansy na podjęcie jakiejkolwiek akcji w ciągu dnia. Nadzieją na przełamanie impasu miała być właśnie „Operacja Bodenplatte” – dobrze w mniemaniu niemieckiego dowództwa, przygotowana. Założenie było proste, symultaniczny atak na niespodziewających się niczego Aliantów całą dostępną siłą, zniszczenie samolotów i infrastruktury lotniskowej, na zajmowanych przez nich 17 lotniskach.
Zaangażowane zostały bez mała całe siły Luftwaffe, ponad tysiąc samolotów. Zarówno piloci, jak i technicy niemieccy spędzili noc sylwestrową na przygotowaniach. Nowy Rok 1945 przyniósł piękną bezchmurną pogodę.
Młody niemiecki pilot – sierżant Werner Molge wspomina, że kiedy pojawił się, przed brzaskiem tego dnia na lotnisku w ostatnim blasku księżyca zobaczył podnoszący ducha widok – samoloty całej jednostki ustawione niczym do inspekcji, uzbrojone i gotowe do lotu.
Niemcy poderwali swoje samoloty przed świtem. Prowadzeni przez nocne bombowce szeroką ławą lecieli nad cel, żeby w tym samym czasie zaatakować alianckie bazy.
Kapral Geoffrey Coucke, brytyjski technik radarowy będący wówczas na szczycie latarni na wyspie Walcheren na rzece Skaldzie był świadkiem zatykającego dech w piersiach, przygotowanego przez Luftwaffe, widowiska …”Hordy samolotów lecących w kierunku wybrzeża Belgii. Przelatywały z obu stron i wiele z nich znajdowało się bliżej ziemi niż moje stanowisko. Na zawsze zapamiętam ten wspaniały widok ostatniego dużego wysiłku Luftwaffe.”
Co mogło pójść nie tak?
Ponad tysiąc niemieckich samolotów w powietrzu.., ale większość z nich pilotowane przez kompletnie niedoświadczonych pilotów.
Alianckie 132 Skrzydło Lotnicze zdążyło tuż przed Nowym Rokiem zmienić swoją lokalizację na brabanckie Woensdrecht w Holandii. Tym samym, zajmowane do tej pory, wyznaczone do ataku lotnisko Grimbergen, Niemcy zastali niemal puste, jeśli chodzi o samoloty, bo z pełną obsadą artylerii przeciwlotniczej… Straty niemieckiej JG.26 sięgnęły w tym tylko miejscu 21 samolotów i 17 pilotów.
Fakt, że Alianci w tym polscy piloci 131 Skrzydła Lotniczego, czuli się pewnie na swoich lotniskach, byli odprężeni i rzeczywiście świętowali, nie oznacza, że byli nieprzytomni, spoczęli na laurach, czy wręcz nie planowali – podobnie jak Niemcy ataku o świcie…
Polskie dywizjony myśliwskie: 308 „Krakowski”, 317 „Wileński” oraz 302 „Poznański” wystartowały z lotniska B.61 – Sint-Denijs-Westrem, również o świcie z misjami bombardowania niemieckich tyłów i przepraw, kolejno w okolicach Woensdrecht, nad rzeką Waal i w rejonie Amersfoort-Zwolle-Apeldoorn.
Starty rozpoczęły się o 8.15, ostatni samolot pilotowany przez F/Lt Edwarda Jaworskiego opuścił lotnisko o godz. 8.40.
Piękna pogoda sprzyjała wykonaniu zadania. Cele zostały łatwo namierzone. Spokój w powietrzu przerwały nagłe wezwania z baz i nawoływania „mayday”…
Zapraszamy do obejrzenia materiału filmowego!
Autor: Jacek Zagożdżon
Zdjęcie wyróżniające: Sint-Denijs-Westrem po ataku niemieckim, z albumu Stanisława Bochniaka, sygn. MSP/A/616 w zbiorach Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.