Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie

II Spotkanie na Przyczółku

Data wydarzenia: 07 sierpnia 2017

Muzeum Sił Powietrznych wzięło udział w II Spotkaniu na Przyczółku w Skansenie  Bojowym I Armii Wojska Polskiego w Mniszewie

Słowo wstępne wygłosił i krótką modlitwę odmówił ks. kanonik Florian Rafałowski …

… oraz gen. bryg. Korpusu CSLI Sił Powietrznych, wójt gminy Magnuszew Marek Drapała……, który został w czasie uroczystości uhonorowany odznaką krzyża w stopniu komandorii  „Weteranom WOP, Rezerwistom SG i Sympatykom”

Dyrektor Muzeum Paweł Pawłowski w asyście zaprzyjaźnionych rekonstruktorów z Willys-Jeep Club Polska złożył kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym walki 1 Armii Wojska Polskiego…Na stoiskach można było zapoznać się z historyczną i współczesną bronią strzelecką i umundurowaniem Wojska Polskiego, które prezentowały Grupy Rekonstrukcji Historycznej. Dzięki GRH właśnie mogliśmy obejrzeć inscenizację potyczki pod Studziankami…Stoisko MSP prezentowało historię lotników amerykańskich w barwach Biało-Czerwonej szachownicy a pracownicy muzeum uczyli najmłodszych latać…

Pełna fotorelacja w galerii zewnętrznej:Fotogaleria (kliknij)

73. lata temu pod Studziankami swój chrzest bojowy przeszła 1 Armia Wojska Polskiego, tzw. armia gen. Berlinga.  Jej dokonania, a przede wszystkim dokonania 1. Dywizji Pancernej znane są szerokiej publiczności za sprawą dziennikarza wojennego i pisarza płk. Janusza Przymanowskiego – weterana 1. Armii. To on spopularyzował wydarzenia spod Studzianek (obecnie Studzianek Pancernych) w latach 60., swą powieścią „Czterej pancerni i pies” opowiadającą o perypetiach załogi „Rudego 102” – czołgu 1. Brygady Pancernej oraz reportażem historycznym „Studzianki”, Wydawnictwo MON,1967 r.  Na kanwie powieści powstał bodaj najpopularniejszy serial TVP o tym samym tytule. To właśnie bitwa pod Studziankami pojawiająca się w trzecim, czwartym oraz piątym odcinku serialu stanowi ważny węzeł narracyjny opowieści  oraz jest teatrem widowiskowych scen bitewnych. Każdy z nas pamięta przygody bohaterów powieści Przymanowskiego: zakochanego w Marusi Janka Kosa, Gustlika – Gustawa Jelenia, Gruzina w polskiej armii – Grigorija Saakaszwili i Wasyla Semena.

Rys historyczny¹

Niewykorzystana do tej pory w boju armia gen. Berlinga (przemianowana po utworzeniu PKWN na 1. Armią WP) miała sforsować Wisłę w rejonie Gołębia, Dęblina i Puław. Zadanie miała wykonać 1. i 2. Dywizja Piechoty. Naprzeciw nich znajdowały się siły niemieckie o sile ok. dywizji. Dowództwo oddziałów polskich nie doceniło obrony niemieckiej – o jej słabości (czy wręcz nieobecności) miał świadczyć m.in. fakt, że 29 lipca kąpiący się w czasie rekonesansu w Wiśle zastępca Berlinga gen. Karol Świerczewski nie został ostrzelany przez Niemców. Natarcie zaplanowano źle (być może traktując je tylko jako demonstracje sił), powierzając atakującym zachodni brzeg tylko 1/4 posiadanych środków przeprawowych. Siły polskie działały w rozproszeniu, co też nie mogło przynieść pozytywnych skutków. Po trzech nieudanych próbach sforsowania rzeki nocą atak załamał się – Polakom udało się stworzyć tylko niewielkie przyczółki, które ewakuowano do 5 sierpnia. W operacji w rejonie Puław i Dęblina oddziały polskie straciły ok. 1400 żołnierzy, z czego ok. 800 zabitych i zaginionych. To właśnie w czasie walk nad Wisłą miał zginąć Michał Okurzały – radiotelegrafista kierujący ogniem artylerii polskiej, który okrążony przez Niemców miał nadać komunikat: Niemcy wychodzą na sam brzeg. Dajcie ogień artylerii na sam brzeg. Bijcie na mnie. Naszych już tu nie ma. Okurzały w PRL stał się jednym z głównych bohaterów LWP, choć dzisiaj jego istnienie oraz autentyczność sytuacji jest podważana.

W tym samym czasie oddziały radzieckie zdobyły przyczółki w rejonie Janowca, Magnuszewa oraz Sandomierza. Być może działania oddziałów polskich mogły ściągnąć uwagę Niemców i umożliwić skuteczne sforsowanie Wisły przez Armię Czerwoną, nie ulega jednak wątpliwości, że pierwsza poważna operacja Armii Berlinga na ziemiach polskich zakończyła się niepowodzeniem, spowodowanym błędami w dowodzeniu.

Na przyczółku

1 sierpnia 8. Armia Gwardii gen. płk. Wasilija Czujkowa, słynnego obrońcy Stalingradu, sforsowała bez walki Wisłę w rejonie Magnuszewa i Warki. Przyczółek ten, oparty na północy o Pilicę, a na południowym-wschodzie o Radomkę, znajdował się kilkadziesiąt kilometrów na południe od Warszawy, stając się dla Armii Czerwonej potencjalnym punktem wyjścia dla dalszej ofensywy na zachód. Powstanie przyczółka zmobilizowało do działania Niemców – gen. Vormann ściągnął na południe dostępne sobie jednostki, w tym oddziały pancerne które powstrzymały Armię Czerwoną pod Warszawą. Obrona przyczółka stała się głównym celem działań radzieckich nad Wisłą, dlatego też 6 sierpnia marsz. Rokossowski wydał gen. Berlingowi rozkaz przerzucenia 1. Armii WP w rejon Magnuszewa.

W szpicy maszerującej armii znalazła się Brygada Pancerna – główny związek szybki oddziałów polskich. Czołgi nie brały udziału w forsowaniu Wisły, nie były też wykorzystywane jako wsparcie artyleryjskie natarcia. Brygada składała się z dwóch pułków czołgów (w każdym 3 kompanie po trzy plutony T-34/76 i kompania z dwoma plutonami czołgów lekkich T-70), batalionu piechoty zmotoryzowanej (3 kompanie fizylierów i po jednej kompanii rusznic przeciwpancernych, karabinów maszynowych, moździerzy i działek 45 mm) oraz formowanego od marca samodzielnego pułku artylerii samobieżnej (4 baterie SU-85). Według etatu w brygadzie miało służyć 2188 ludzi, 86 czołgów (po 39 w pułku), 5 samochodów pancernych BA-64 i 21 dział samobieżnych.

Pułkownik Jan Mierzycan (w hełmofonie) z żołnierzami 1 Brygady Pancernej na przyczółku warecko-magnuszewskim, sierpień 1944.

Brygadą dowodził gen. Jan Mierzycan, oficer Armii Czerwonej pochodzenia polskiego, od lat 30. służący w wojskach pancernych, uczestnik wojny z Finlandią, od 1941 r. oficer sztabowy, szef sztabu, zastępca dowódcy i dowódca w radzieckich brygadach pancernych. Polską jednostką dowodził od września 1943 r., w marcu następnego roku został awansowany na generała brygady. Wyższe stanowiska dowódcze zajmowali oficerowie radzieccy (szef sztabu płk Malutin, zastępca ds. liniowych ppłk. Sobolew, dowódca 1 pułku czołgów płk Czajnikow), stanowili oni też znaczną część całej kadry oficerskiej, choć prawdopodobnie wielu z nich miało polskie korzenie (o czym mogą świadczyć ich nazwiska).

Brygada zaczęła przeprawę przez Wisłę 9 sierpnia o godz. 14:00 w rejonie Skurcza i Tarnowa. Czołgi przewożono 100-tonowym promem obsługiwanym przez czerwonoarmistów. Transport utrudniała mała ilość środków przeprawowych (w grę nie wchodziła przeprawa po zbudowanym przez radzieckich saperów moście) oraz liczne ataki lotnictwa niemieckiego. Stąd też niewielkie tempo przerzutu polskich sił pancernych na przyczółek. 

Tymczasem już 5 sierpnia siły niemieckie przeszły do kontrataku, dążąc do likwidacji pozycji 8. Armii Gwardii na zachodnim brzegu Wisły. Główną siłą uderzeniową stanowiły: 19. Dywizja Pancerna, 1. Dywizja Pancerno-Spadochronowa „Hermann Goering” (sprowadzona z Włoch po rekonstrukcji w 1943 r. jednostka lądowa Luftwaffe, składająca się m.in. z oddziałów spadochronowych, pancernych i przeciwlotniczych) i 45. Dywizja Grenadierów. Natarcie niemieckie skierowane było na południową linię przyczółka (w rejonie Grabnowoli, Chodkowa i Studzianek) i zakładało przełamanie frontu oraz uderzenie przez Trzebień w kierunku Wisły i tamtejszych przepraw radzieckich. Gdyby plan odniósł powodzenie, 8 Armia Gwardii zostałaby odcięta od reszty 1. Frontu Białoruskiego.

Walki pod Studziankami

9 sierpnia oddziały niemieckie osiągnęły największe sukcesy, opanowując Chodków oraz przełamując pierwszą linię obrony radzieckiego 4. Korpusu Piechoty w rejonie Grabnowoli i Mariampola. Wyłom w obronie przyczółka miał szerokość ponad kilometra. Dowództwo 8 Armii, któremu podporządkowano operacyjnie polską Brygadę Pancerną (bez pułku artylerii samobieżnej) zadecydowało, że przeprawiane pojedynczo kompanie 1 pułku czołgów będą wchodziły do walki z marszu, jako wsparcie oddziałów piechoty Armii Czerwonej (4. Korpus dysponował tylko sześcioma własnymi czołgami). W ten sposób połowa brygady została rozbita pomiędzy aż trzy dywizje piechoty.

Jeszcze 9 sierpnia w nocy na południowym odcinku frontu znalazła się 1 kompania czołgów T-34 dowodzona przez kpt. Wiktoria Triufiakowa. Pododdział ten przez całą bitwę wykazał się dużym bohaterstwem i skutecznością. Już w ciągu pierwszych godzin pobytu na froncie kompania dołączona do 47. Dywizji Piechoty odparła sześć ataków Niemców. Następnego dnia na pierwszej linii znalazła się też 2 kompania czołgów ppor. Stanisława Tilla, która toczyła walki o Chodków.

Najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się drugiego dnia bitwy w rejonie samych Studzianek. Wieś ta, leżąca na drodze natarcia niemieckiego w głąb przyczółka, wraz z leżącym w okolicy folwarkiem oraz cegielnią stanowiła kluczową pozycję obrony radzieckiej. Z tego miejsca, zajętego przez Niemców dzień wcześniej, 10 sierpnia po południu (po godz. 15:00) ruszyło silne natarcie oddziałów dywizji „Hermann Goering” z udziałem ok. 30 czołgów i dział pancernych. Przebiło się ono przez radziecką linię obrony i ruszyło w kierunku Dobrowoli – sukces ten, dobrze wykorzystany, mógł doprowadzić do radykalnej zmiany położenia 8. Armii pod Magnuszewem. Przed nacierającymi Niemcami nie było prawie żadnych oddziałów radzieckich, znajdowało się tam natomiast stanowisko dowodzenia 35. Dywizji Piechoty. Dowódcy radzieccy podjęli decyzję o rzuceniu do kontrataku przybyłej dopiero co z przeprawy 3 kompanii 1 pułku czołgów, dowodzonej przez por. Rościsława Tarajmowicza i składającej się z 6 czołgów T-34.

Wszystkie sześć czołgów biorących udział w natarciu zostało trafionych (5 stracono bezpowrotnie), udało się jednak opóźnić natarcie niemieckie, a w wyniku dalszych walk z udziałem reszty 3. kompanii oraz radzieckich gwardzistów atak został zatrzymany. Badacze bitwy zgadzają się, że ten jeden z największych kryzysów bitwy studziankowskiej udało się zażegnać dzięki odwadze i poświęceniu polskich czołgistów, rzuconych niestety do straceńczej szarży.

Przez dwa kolejne dni trwały walki w wyłomie stworzonym przez natarcie niemieckie. Do 11 sierpnia wprowadzono na pierwszą linię 2 pułk czołgów, który w przeciwieństwie do 1 pułku mógł działać w całości, oraz piechotę zmotoryzowaną brygady. Na południe przyczółka zaczęto też sprowadzać inne jednostki radzieckie, również te z północnej rubieży obronnej nad Pilicą, zluzowane przez przybyłe na zachodni brzeg pułki 3. Dywizji Piechoty (później dołączyła do nich 2. Dywizja oraz część armijnej artylerii). Walki w rejonie Studzianek wciąż były bardzo zacięte, różne punkty przechodziły z rąk do rąk, a sama wieś była kilkukrotnie atakowana i zdobywana przez obydwie strony walczące.

12 sierpnia przed północą dowództwo niemieckie podjęło decyzję o wstrzymaniu działań ofensywnych w rejonie wyłomu studziankowskiego. W tym samym czasie oddziały radzieckie przy wsparciu polskich czołgów rozpoczęły atak mający na celu likwidację klina. Po ciężkich walkach 14 sierpnia doszło do okrążenia części oddziałów dywizji „Hermann Goering” w rejonie Studzianek – likwidacja tego zgrupowania trwała również przez następny dzień. Do 16 sierpnia oddziałom radzieckim i polskim udało się wyprostować linię frontu mniej więcej do stanu sprzed 9 sierpnia.

Między 9 a 16 sierpnia 1944 r. 1. Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte straciła między 259-275 zabitych, rannych i zaginionych, z czego ponad 60 zabitych, stracono także ok. 26-28 czołgów, z czego między 15-18 bezpowrotnie (rozbieżności w stratach widoczne są w pracach historyków opisujących bitwę zarówno przed jak i po 1989 r.). 16 sierpnia do jednostki, powoli wycofywanej z pierwszej linii frontu, przybyli przedstawiciele dowództwa Wojska Polskiego: generałowie Żymierski, Berling i Świerczewski oraz płk. Zawadzki. Wyrażano wówczas uznanie dla oficerów i żołnierzy Brygady, a jej dowódca, gen. Mierzycan, został odznaczony orderem Virtuti Militari IV klasy (jako pierwszy w „odrodzonym” Wojsku Polskim).

Bitwa pod Studziankami była chrztem bojowym 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Do boju wchodziły pododdziały z zerowym lub niewielkim doświadczeniem bojowym, które w ciężkich walkach obronno-zaczepnych z doświadczonymi jednostkami panzerwaffe ostrzelały się i nabrały cennych umiejętności. Specyfiką walki na przyczółku warecko-magnuszewskim było przede wszystkim rozczłonkowanie brygady do różnych jednostek piechoty radzieckiej, co utrudniało dowodzenie nią jako całością. W czasie bitwy ujawniły się braki w wyszkoleniu i kierowaniu pododdziałami pancernymi, złe organizowanie łączności oraz braki w rozpoznaniu przy jednoczesnym bohaterstwie (czasem niestety niepotrzebnym) i woli walki. Po bitwie w dowództwie Armii podnoszono sprawę niewypełniania zasad regulaminów walki oraz wysokich strat brygady, pochlebne opinie wystawione polskim pancerniakom przez dowództwo radzieckie wstrzymało jednak te krytyczne uwagi.

¹ Wykorzystano fragmenty artykułu Tomasza Leszkowicza – Portal historyczny Histmag.org, publikowanego na licencji (CC BY-SA 3.0)